22 listopada 2015

Listopadowa zawierucha

Czyżby apokalipsa? Nie. Linkacz
Szarobury krajobraz za oknem nie zachęca do wyściubienia nosa poza sferę domowego ogniska. Jakby nie było, ciągle panuje zagrożenie całkowitego zmoknięcia. No i choróbska, chętne do rozłożenia człowieka w ciepłym łóżku. Na dodatek święta, gdzie wspominamy zmarłych i poległych za wolność.

To chyba najgorszy czas aby wyjść z apatii. Za to najlepszy, by się w nią wpędzić.

Przekonałam się o znaczeniu promieni słonecznych, szczególnie, kiedy uwzględniamy je jako informacje o godzinie. W lecie już o piątej niebo jest rozświetlone i zdaje się cieszyć nawet największego ponuraka, czyt. mnie.

Chociaż listopad ma swój urok. Nie, nie chodzi o liście, które trzeba potraktować grabiami. Akurat tego nienawidzę. Jednak trudno nie powiedzieć, że ten czas to mój "żywioł". Mój dekadentyzm może się w pełni rozwijać i biadolić o końcu świata.

Cóż, pełno ludzi przyznaje się do depresji. Większość łże, nie wiem do końca dlaczego. Może chcą być zauważeni, zmusić otaczające ich osoby do współczucia? Albo to po prostu jest modne? Nie moja rola sądzić tych ludzi, ale stwierdzam fakt, że są dla mnie podejrzani i to bardzo. Czasem zdarza mi się zająknąć o czymś takim, ale tak naprawdę nie wierze w jakikolwiek tego typu schorzenie u siebie. Raczej określiłabym się jako człowieka gardzącego życiem. Wynika to ze strachu. Większość boi się odłączenia się z tym światem. Jako, że zasmakowałam tego zimna efekt jest odwrotny. Żal mi tego dnia, kiedy w gimnazjum mnie odratowano. Każdy promień, radość czy śmiech rani niczym sztylet. W końcu przychodzi listopad i wszystko zdaje się wyciszać i pogrążać się w mroku i jakieś nie opisanej pustce.

Powiem szczerze, że mam wrażenie większej mobilizacji mojego ciała do podejmowania jakiś działań. Wbrew pozorom to ciepło i światło odbierały mi energie do życia w czasie lata. Bardzo męczące. Nawet nie przejmuje się zbytnio, kiedy jestem przed szóstą rano na alei Korfantego w Katowicach i trzepie całą klatką piersiową z zimna. Gorzej byłoby z przylepiającą się koszulą do pleców.

Ten listopad będzie zapamiętany. Z powodu zmiany władzy, która działa dosyć prężnie. Na pewno trzeba zwrócić uwagę na spokojny Marsz Niepodległości oraz masakry w Paryżu. Jest dziwnie i osobiście odczuwam kotarę, która podniesie się i wtedy ludzie zobaczą jak jest naprawdę. Nie ma żadnych bajek, ale jest życie. Może i ja w końcu dorosnę.

Mam wielką prośbę do czytelników, którzy czytają regularnie, ale nie komentują jak i tych przypadkowych i dotrą do tego miejsca. Znów pojawił się problem z szablonem, przynajmniej z mojej strony, ponieważ nie wyświetla mi wszystkich elementów (nagłówka i koloru kolumn). Nie wiem czy tylko u mnie tak jest ze względu na fakt, że w poglądzie wyświetla mi się wszystko. Jednak po załadowaniu nadal nie ma tych ważnych elementów. Nieco to odstręcza mnie od działalności na blogu. Nie lubię jak coś mi się nie zgadza. Poniżej zaprezentuje screeny jak powinno to wyglądać,a jak jest w rzeczywistości. Jeśli wam też wadliwie będzie się wyświetlać, skieruje się ku zmianie szablonu i tutaj prosiłabym o dyskusje, co wam pomoże, a co wam utrudnia przeglądanie. Zaznaczam, że na pewno nie spełnię wszystkiego, bo możecie mieć chociażby rożne zdania i moje widzimisię też odgrywa jakąś rolę. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.

Tak powinien się prezentować blog

A niestety wygląda tak...

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia