Szczęśliwa rodzinka? Never. Linkacz |
Od piątku walczę z rodzicami jak i z rodzeństwem, ale ta wojna już jest przegrana od bardzo wielu lat. Jednak jako szaleniec i mącona utopijną wizją, że w końcu się dogadamy, brnę w to bagno co raz bardziej, a raczej brnęłam. Tak, czas przeszły. Dziś moja cierpliwość i psychiczna wytrzymałość wykruszyła się całkowicie przez oporność, niezrozumienie (nawet brak chęci), dopisywania sobie złych uczynków, których się nie popełniło, czy wreszcie szkalowanie niczemu winnemu człowieka, za to, że raczy oddychać na tej ziemi.
W sumie przyczyna błaha i powtarzająca się od X czasu. Porządek w moim pokoju, a raczej wszelki brak oznak podążania ku harmonii. Nikt w moim domu nie potrafi zrozumieć, że im większy chaos, tym lepiej i bezpieczniej czuje się w swoim pokoju. To nie są żarty czy kpiny z was drodzy czytelnicy. Ewidentnie mój hormon szczęścia idzie w górę, kiedy w moim piekle panuje tylko moja osoba. Niestety tak wiecznie być nie może. Dziś zahaczyłam o nieprzewidzianą inspekcje czystości. Oczywiście oblałam. Skończyło się odebraniem niesprawnej do końca bezprzewodówki, odpięciem łącza internetowego i kradzieżą tabletu. Tak, dobrze przeczytaliście. Ktoś bezczelnie, bez pozwolenia zabrał tablet w celu odcięcia mnie od świata i częściowo muzyki. Mogliby jeszcze mi telefon zabrać... Jednak chyba wysłużony Samsung Monte nie wpadł im w oko jako wróg. kiedyś byłoby inaczej...
Taka sytuacja dała mi do myślenia. Czas się wyprowadzić. Oczywiście jest coś w tym spontanicznego, jak i planowanego. Tak po prawdzie wpierw planowałam na spokojnie kupić za kilka pierwszych wypłat komputer, ale w takiej sytuacji, jeśli mi się uda, wszystko pójdzie na życie. Nie wiem czy będę mogła studiować, możliwe, ze nie. Mimo wszystko, nie jestem szczęśliwa z takiego obrotu sprawy. Czekałam przez tyle lat na święty spokój a co dostaję? Czyste szaleństwo i burdel w mózgu. Tracę dużo, szczególnie wygody, np. samochód. Jest cenny wozi mnie tu i tam, jednak to własność mamusi, czyli coś niedozwolonego dla takiego śmiertelnika jak ja.
Za dwa dni kończę praktyki w miejskim szpitalu i powiem wam jedno. Chirurgia Ogólna to nie oddział, to stan umysłu. Tempo jest tu nieprawdopodobne. Niektórzy pacjenci leżą trzy dni. Zabieg, leki, płyny i do domu. Raz było dwadzieścia wypisów. Szał. Z jednej strony ta szybkość pracy tam jest nieco przerażająca, tyle się dzieję...Co ma też swoje plusy, jesteś w ruchu i ożywasz niczym zwiędła róża. Może kiedyś... Zostanę tam na dłużej?