8 lutego 2015

Zasmarkajmy się na śmierć, czyli lista złapanych "bakcyli"

Mrok przesłonił nam oczy. Zjadł nas, a my na to pozwoliliśmy. Linkacz
Humorek dopisuję? Tak? No patrzcie mi nie za bardzo....
A co ze zdrowiem? Śnieg pada. Jest plucha i tak nieco szaro na tym niebie. U mnie kapie z nosa, jeść mi się nie chce i w ogóle przyjmuję pozycję "powolnego umierania". Zero motywacji, za to de-motywacji wszędzie.

Za kark złapało mnie życie doczesne. Szkoda, że mnie puścić nie chce. Ciągle dostaję baty. Na horyzoncie brak pochwał i wstępu do raju, aby ukoić zszargane nerwy. Nic się nie zmienia. Ciekawe czemu? Zawsze mam wrażenie, że idę w górę, a tak naprawdę wciąż zbaczam z właściwej ścieżki i zatracam się w swoim nieposkładanych myślach, które zawsze doprowadzają mnie donikąd. Nie rozumiem, dlaczego wciąż mam nieodparte wrażenie, że tym razem dopadnę swoje życiowe motto i wezmę się w garść, by unieść się nad tym wszystkim co nędzne i brzydkie. Spojrzeć z innej perspektywy i chłodno analizować wydarzenia. Nigdy nie dochodzi, ale obłuda jest niezwykle silna. Człowiek jednak nie uczy się na swoich błędach, albo mu się nie chce. Tak jak mi. W sumie od X czasu mam wrażenie, że przegrałam życie. Tu spierdolona okazja, tam nie wyszło jak chciałam, a tragedie się sumują. Sukcesy jakoś nigdy... Niby nie płaczę, czasem tylko się żale, zazwyczaj i pospolicie się wkurwiam. Jak dziecko. Masz dwadzieścia lat na karku, a masz wrażenie, że ciągle masz szesnaście. Nie wróże szczęścia takim osobnikom. Sobie w szczególności, ziomki kochane. Taki stan rzeczy mnie dobija, ale nadal nie mogę znaleźć korzystnego rozwiązania, a czas nieubłaganie płynie. Nie zatrzyma się specjalnie dla nas, których los pokarał.

W otoczeniu widzę zmiany. Więcej kurzu, hałasu, słabsze dźwięki z głośników. Szczególnie ostatnio zwracam uwagę na niebo nocą. Jest za jasne. Nigdy nie byłam przyzwyczajona obserwować sklepienie niebieskie tak jasne po północy. Przypuszczam, że to efekt sprawnej, co dziwne, latarni. Świeci się jak "psu jajca". Według danych zawartych w mojej osobistej pamięci, ta szczególnie na wprost mojego domu, miała tendencje do zepsucia niż działania. W sumie źle się czuję jak tak teraz sprawnie pracuję. Odbijający blask sztucznego światła mnie drażni, co dopiero takie wdzierające się. Jeśli o pierwszej w nocy doskonale widzę kontury obrazka, to coś się dzieje. Serdecznie mam dosyć, bo taka norma w jakiś sposób zakłóca mój rytm biologiczny. Problemy z zaśnięciem u mnie to ostatnio norma. Wole ciemność. Jest bardziej kreatywna. Pozwala wyobrazić różne stwory. Straszne czy nie, ale pociąga i rozwija. Światło wszystko pokazuję, wszystko jest jasne i oczywiste, zarazem bezbarwne i bezosobowe. Jak większość ludzi w obecnym systemie. Tak wynika przynajmniej z moich obserwacji.

Ostatnio doszłam do ważnej, w mojej ocenie, tezy. Często narzekamy, że to co było nigdy nie wróci, ale szczególnie znajdujemy w tęsknocie za starymi czasami coś jeszcze. Potem tylko będzie gorzej. Wielokrotne burczymy pod nosem niezadowoleni na obecne czasy, to sprawia zwiększone poczucie utraconych chwil. Jednak przyglądając się na, niektóre zachowania jestem szczerze zdziwiona. Mimo narastającej erozji wokół nas, żyjąc na tym ubogim świecie, mentalność ludzka pozostała tak naprawdę niezmienna. Dajemy pozwolenie na powtarzanie się historii zamiast tworzyć ją na własnych podstawach. Ciągniemy za sobą zamierzchłe sprawki i przekazujemy je dalej, dzieciom, wnukom, a te powtarzają błędy nasze czy starszych pokoleń. Jeśli tak jest, to czemu nie działamy, by to zwalczyć? Pewnie teorii jest wiele, ale wydaję mi się to być efektem, że historia może i lubi się powtarzać, lecz nigdy nie tak samo. Zmienną jest technologia. Pcha ludzi na przód pod względem udogodnień i chęci posiadania, czyli pobudza tylko procesy odpowiedzialne za zaspokajania swoich potrzeb. Z tej perspektywy dochodzę do wniosku, ze człowiek jako istota myśląca osiąga stagnację. Rozwój przemysłu pobudza mózg i to jeszcze nie wszystkich jednostek, ale nie pozwala na osiągnięcia wyższego poziomu ewolucji. Może zabrzmi to z rodu filmów sci fiction, ale to co stoi w miejscu ginie. Nie sadzę, aby w niedalekiej przyszłości zginiemy. No chyba, że atomówki w ruch pójdą. Efekty naszej działalności prędzej dopadną nas o wiele później i wtedy pozostanie płacz, jęki oraz bezcenne narzekanie, bo kiedyś było lepiej.

Króciutko o książkach.

Dwa kryminały Agaty Christie.

"Entliczek pętliczek" - spotykam się po raz kolejny z detektywem Herkulesem Poirot (taki żarcik, nie wiem jak wymawia się to nazwisko). Wszystko zaczyna się od błędu niezawodnej sekretarki. A kończy się na domu studenckim w Londynie. Pełno dziwnych kradzieży, a potem trupy. Kto zabija? Czy studenci są zawsze tacy beztroscy, czy może mają czarne duszę? Typowy kryminał z barwną sceną postaci. Polecam przeczytać serdecznie!

"Dziesięciu Murzynków" - nie jestem pewna czy ta książka jest dla wszystkich. Ma w sobie brutalnego. Dziesięć osób zostaję ściągniętych na tytułową wyspę i każda z nich ginie w nietypowy sposób. Nie można uciec. Kto się za tym kryję? Jakie przedsięwzięcie? Zdziwicie się jak misternie ktoś oplótł pajęczynę. Kluczowy w historii jest wierszyk.

Próbowałam zacząć czytać serie książek Assassin's Creed budowanych na podstawie gry. Znam tylko przesłanki fabularne gry, więc nie czytam oczywistych dla mnie faktów. Jednak styl odstręcza i zdecydowanie niechętnie do tego podchodzę. Najprawdopodobniej sobie odpuszczę.

Może wspomożecie mnie jakimś dobrym tytułem? Piszcie, a ja zmykam!

NQ

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia