5 czerwca 2015

Ja: Potwór

Krwiożercze ( ͡° ͜ʖ ͡°) Linkacz
Oceniając wynik pokazywany przez termometr, muszę przyznać z ręką na sercu, że wykrakałam. Od czterech bitych nocy wiercę się w łóżku smażąc się niczym kiełbaska na wolnym ogniu. Niezbyt dobry stan dla mojego przegrzanego umysłu, a przecież sesja tuż tuż i jak mam się skupić. Drugie terminy są ustne co mnie przeraża, szczególnie przez fakt posiadania do tendencji do zdawania za trzecim razem. Kolorowo się nie prezentuję, ale trzeba podjąć walkę i zebrać siły. Jak coś to po prostu przeprowadzę się do garażu...

Tyle na wstęp. Poruszana teza w tej notce została zainspirowana przez osobę komentującą poprzedni post. Czytelniczka zwróciła uwagę na fakt, że izoluję się i ignoruję pojęcie miłości, dokładnie przekładając jej wypowiedź. Nawet nie analizując tych słów, przyznaję racje. Wynika to głównie z moich doświadczeń. Wybór odseparowania się od otoczenia wybieram ze względu na spokój i zdrowie, chociaż nie wiem czy do końca jest to świadome postępowanie. Co do uczucia wyższego, napisze krótko. Uważam, że nie mam zdolności do dzielenia się z czymkolwiek na takim zaawansowanym poziomie znajomości. Nie potrafię wyobrazić sobie mnie jako osoby oddanej przez całe życie, kiedy zauważam porzucanie znajomości. Ile przecież istot przewinęło się w mojej krótkiej egzystencji, a z iloma teraz mam kontakt? Nie wiele. Poza tym sądzę, że sami nie chcieli mieć ze mną cokolwiek wspólnego. Jedną z przyczyn może być też strach i pewna niedojrzałość na tym polu. Zaznałam trochę zauroczeń, dosyć gwałtownych w przebiegu tylko dla mnie, ale kończyły się bardzo szybko. Brak zainteresowania, w moim przypadku, działa cuda. Ponadto każde takowe postępowanie polegało na dziecinnym zaczepianiu danej osoby i dosyć durnych żarcikach. Jakoś temat miłości przedstawiany przez ze mnie nie może opierać się na poważnych rzeczach. Zabawa, zabawa i jeszcze raz zabawa.

Jednak najbardziej zaintrygowało mnie to:
Tak samo, piszesz o ludziach czy ludzkich cechach, jak o czymś obcym. Nie uważasz siebie za jednego z nas?
Tutaj przyznaje popadłam w swoista zadumę.

Każdy ma jakieś przypisane role. Nawet jeśli chcemy zrzucić jakiś narzucony schemat, to zawsze znajdzie się nowa forma, w którą nad odpowie i będzie pasować do stanu rzeczy. Przykładowo zawarte jest to z "Ferdydurke". Na pewno stajemy się dziećmi, potem nastolatkami, dorosłymi i starcami, jeśli dożyjemy oczywiście. Mamy też wybór przyjęcia czy chcemy spełniać swoją osobę jako rodzic czy być samotnikiem przez całe życie. Również odrzucamy pewne koncepty. Myślę, że odsunęłam od siebie człowieczeństwo. Brzmi koszmarnie, ale pewne składowe przychylają się do poparcia tej teorii. Postawa mnie jako człowieka jest obca. Może to wynika z nałożenia cech charakteru. Brak empatii. Co prawda jestem w stanie wyobrazić sobie mnie na czyimś miejscu, ale zwykle jest to sucha ocena wypadkowych niż próba przyjęcia cudzych emocji. Unikanie takowych prób wypada nieco korzystnie przez fakt, że ludzka mentalność jest męcząca. To nie pies czy kot, który na pewne czynniki reaguję mechanicznie. U człowieka taki stan rzeczy uznawany jest za nienaturalny i wtedy pada porównanie do cyborga, bądź innymi słowami ujmuję się chłodną analizę.

Po tej długiej refleksji nasuwa mi się jedyna słuszna odpowiedź. W istocie nie uważam się za człowieka. Bardziej by mnie ucieszył termin potwór. Może powoduje tu u niektórych z was niesmak, ale czuję adekwatność tego sformułowania. Duży wpływ odniosło traktowanie mojej osoby. Nie przypominam, żeby kiedykolwiek chwalono typowo ludzkie postawy, za to nie raz tępiono te odbiegające od normy. Niezmiennie przecież słyszę uwagi na temat mojego unikania kontaktu z rodziną, z którą przecież mieszkam. Po agresywnych atakach i nieudolnych próbach wyciągnięciu mnie z pokoju, rozpoczęło się pasmo drwin i docinek, kiedy niestety dojdzie do konfrontacji mnie oraz jakiegoś ludzkiego mieszkańca. Najgorsze starcia są między matką, jak również z siostrą. Przed braćmi lepiej czmychnąć, poza tym mam poczucie wyższości nad nimi. Co natomiast gubi mnie w przypadku mieszkanek. Wpływa na to ich emocje, których nie rozumiem i do szewskiej pasji doprowadzają mnie przygłupie miny, kiedy wykładam w istocie prostą rzecz, a widzę absolutny brak zastanowienia się nad ich postępowaniem. Oczywiście działanie jest obustronne. Najczęściej kończy się to tak, że zostaję wyrzucona z mieszkania pod pozorem tworzenia awantur, mimo faktu nie bycie prowodyrem. W tą role doskonale wpasuje się moja siostra, która zazwyczaj unika ciętych komentarzy. W sumie mogę to zrozumieć. Wbrew pozorom otoczki złośliwca, łatwo doprowadzić ją do łez. Dołożyć można kolejne cegiełki jak nieufność, wrogość czy materializm i już powstają pierwsze zarysy potwora.

Ze względu na spora ilość złych cech i niezbyt zrównoważonej wyobraźni, świetnie wpasowuje się pojęcie jakiegoś monstra z okropnych snów. Co prawda nie mam trzech oczu, czy jakieś dodatkowej kończyny, ale nie każde straszydło musi przyjmować formę plugawej maszkary. Może najgorszym właśnie jest to, że chętnie godzę się na taką etykietkę nie zważając na fakt odpychania ludzi, z którymi łączy mnie jakiś interes. W ten sposób zmniejsza chęć angażowania mnie w cokolwiek lecz wszelkie próby pomocy są przyjmowanie pod krzywym spojrzeniem. Za kolejną korzyść uważam brak ingerencji w sposób myślenia. Z góry jesteś osobnikiem przegranym, z którego już nic dobrego nie wyniknie. Cóż niestety takie myślenie potrafi to skrzywić psychikę. Łatwiej przyjąć role nacechowane negatywnie. Ze swojej strony mogę poddać np. zostanie mordercą czy złym policjantem, który jest podtopić przesłuchiwanego tylko w celu wyciągnięcia informacji w sprawie. Bycie kimś bezwzględnym, chłodnym w obejściu, wzbudzającym pierwotny strach nawet wśród zwykłych przechodniów. Dodatkowo fajnie posiadać wiele okropnych blizn świadczących o ciężkich przejściach. Raczej ludzie przyjmują swoją wizję w superlatywach. Piękni, bogaci ustawieni do końca życia. Rzadko pomyślą o sobie w negatywnym świetle. Księżniczki i książęta, a smoka nie ma.

Jednak istotną różnicą jest postrzeganie siebie, a rzeczywistością. Jak już napisałam nie czuje się człowiekiem, ale nim jestem. Ustalając sobie granice czy też próby z zewnątrz narzucenia mi jej zweryfikują czy faktycznie miano potwora jest tylko nazwą narzuconą przez rodzinę czy wpisuje się autentyczne postępowanie mojej osoby.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia