23 lipca 2015

Z życia ameby

now. Linkacz


Na świecie jest pełno takich jak ja. Bez wyrazu, określonego kształtu. Nijakość i forma bezbarwnej, lepkiej mazi. Tak w skrócie można ocenić trzy bite tygodnie mojego życia. Zniechęcona porażkami. Zdecydowanie nie polecam takiego stylu życia. O kolejne kroki w degeneracji siebie, prosta droga. Przynajmniej oceniam to na podstawie spojrzenia za siebie. Nic interesującego. Tylko wszechogarniająca bezsilność. Ah, ile bym dała, by wyrwać się i egzystować jak typowy szary człowiek, bez ekscesów, w swoim rytmie. Świat jednak nie stanie na moje zawołanie. Nie nadążam, a to oznacza, że przegram. Słabi zawsze przegrywają. Trochę przykro, kiedy spoglądam wstecz i jedynie co mogę stwierdzić to porażki. 

Nie. Nie chce żadnej analizy. Żadnych rad. Ileż w kółko można, powtarzać bzdury, w które prawie nikt nie wierzy. Nienawidzę psychologów. Każdej osoby oceniającej charakter, a nie ma o tym zielonego pojęcia. Można swobodnie przystawiać pewne kategorie, pakować do szufladek, ale nigdy nie jest to całokształt człowieka. 

Cóż teraz widzisz czytelniku? Jaką osobę? Co o niej wiesz? Jakąś cząstkę. Możesz to przypisać, określić i oceniać, słusznie czy nie. Być pewnych swoich osądów lub nie. 

Spójrzmy teraz spokojnie i analitycznie. Każdy, jeśli chce, zastanowi się co naprawdę osiągnął. Co przeżył. Jak przeżył. Czy spełniliście swoje marzenia? 

Tutaj rozpoczyna się problem. Jako osoba o masie zainteresowań, nie potrafię obrać konkretnego celu marzeń. Ktoś może złośliwie stwierdziłby, że nie potrafię umieścić swojej osoby, w świecie kolorowym, cukierkowym. Nie jestem tego w stanie teraz zweryfikować, wyłożyć wam kawę na ławę, ponieważ jestem amebą. Dryfuje. Poruszam się po świecie pełnym zła i okrucieństwa, ale tych pozytywnych zdarzeń, chociaż rzadko je napotykam. Staje się obojętna. Nic mnie nie porusza. Niczym głaz. Raz na jakiś czas, coś szarpie w klatce piersiowej, chce wyrwać mi serce i żyć zupełnie w innej rzeczywistości.

Czasem mam wrażenia, że moja wyobraźnia mnie zabija. Tworząc świat, w którym zawsze jest lepiej niż tu, na tym padole. Później ścierając się z rzeczywistością, okazuje się jak bardzo nie toleruje ludzi. Jak chce, aby zniknęli. Oczywiście są wyjątki. Rzadko ich nie ma. Cóż zrobić? Jak to zmienić? Jakie środki wykorzystać w tym celu? Wszystkie wydają się złe i polegają na oszukiwaniu samego siebie. Zasłaniając kotarą swoje słabości. Patrze w lustro i czuje, że na tym świecie nie ma da mnie miejsca. Z resztą, kiedykolwiek było?

Niewiedza jest zabójcza. Może zabrzmi jak porada, ale wydaje mi się, że niektórzy się o tym przekonają. Nie życzę temu najgorszemu wrogowi. Szczególnie, kiedy uznajemy się za osoby oświecone w jakimś tam stopniu. Przychodzi jednak czas upadku i zdajemy sobie sprawę jakim było się ignorantem. To moja cecha, wpojona w każdą komórkę mojego ciała. Zżyta z moją egzystencją. Jedynie co może ja przewyższyć to lenistwo. Nie chciane, ale głęboko tkwiące, nie pozwalające wstać z łóżka. Paraliżujące, prowadzące do pogardy samego siebie, bo już wiesz, że nic nie osiągniesz. Krążymy w martwym kole, z którego brak perspektyw na wymknięcie się bezlitosnej maszynerii.

Jesteśmy kowalami własnego losu. Jeśli coś schrzanimy, to jest to nasza wina. Ucieczka w niczym nie pomoże. Może złagodzi ból, ale mając świadomość konsekwencji własnych czynów. Czuje się niezrozumiana, jednak ciągle odsuwam wszystko, co obecne wokół mnie na dalszy plan.

Walka ze sobą chyba jest najtrudniejsza? Nie, to zależy od jednostki. Tak myślę. Jest tyle sprzeczności, w niektórych ludziach, że doprowadzają się do autodestrukcji. Ktoś kiedyś mi powiedział, że niszczę sama siebie. A ty Czytelniku ile razy zabijałeś się w swoich myślach?

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia