7 kwietnia 2016

Gościnnie: Nie ufam ci

Dziś na łamach mojego bloga wystąpi Pani Kotełkova z bloga Wypstrykando w ramach współpracy na zasadzie Gościnnego Wpisu (ja u niej). Jej bloga śledzę od dawna, bardzo dawna. Swoimi wpisami dała mi do myślenia w takich prozaicznych kwestiach jak justowanie. Najbardziej jednak cieszy mnie fakt, że często się różnimy, ale na zasadzie odmiennych opinii, a nie bluzgów. Tak, lubię jej bloga. 


Zaufanie to zarazem ciekawe zjawisko i bardzo śliski temat. Z jednej strony wszyscy chcemy należeć do grona osób, na których można „polegać”, a jednocześnie nie lubimy rozmawiać o tym, że komuś nie ufamy. Jest wiele powodów, ale fakt faktem, ludzie boją powiedzieć wprost, że nie ufają, jakby
to było coś złego. Dla mnie to naturalny stan rzeczy, zwłaszcza gdy zostajemy zranieni, skrzywdzeni czy zdradzeni. Zaufanie to niezwykle skuteczny system bezpieczeństwa, ignorowany przez znaczną część z nas w obawie, jak poczuje się drugą osoba. Prawdę mówiąc, w takich chwilach zalecam zdrowy egoizm. 

Zaufanie można stracić na wiele sposobów, a raz utracone, trudno odzyskać. Co więcej uważam,
że nie można go ani odbudować, ani odzyskać. Zraniona dusza krwawi cały czas, nawet jeśli się przeprosi. „Przepraszam” to za mało.

Wiem, że z doświadczenia ciężko zrozumieć brak zaufania, tym bardziej, kiedy nie zawiodło się go „mocno”. Jeśli mężczyzna nie zdradził dziewczyny, a ona nie puszcza się na boki, nie ma podstaw by zatracić zaufanie w związku. W końcu, ludzie przestają sobie ufać po wielkich wydarzeniach, i tylko po nich.

Niestety, to jest złudne wrażenie, ponieważ można stracić czyjeś zaufanie drobnymi rzeczami. Wiele drobnych kłamstw, mnóstwo drobnych potknięć. Zdarzą się raz, drugi, trzeci - wówczas wszyscy patrzą na Ciebie przez ten pryzmat. Prosty przykład? Spóźniasz się na pierwsze spotkanie, drugie i trzecie. Osoba, z którą się umawiasz wie, że spóźnisz się każdy kolejny raz, a jeśli nie, to i tak jesteś tym „spóźnialskim”.

Okłamiesz raz, drugi, trzeci - nawet jeśli to drobne kłamstewka - i osoba wątpi w każde słowo, w każdą obietnicę. O, niedotrzymywanie obietnic jest bardzo ważne, nawet tych małych. Doświadczenie mnie nauczyło, że nie wierzę już w żadne słowa przysięgające cokolwiek. Ludziom łatwo mówić, łatwo wypuścić z płuc powietrze i powiedzieć to, co druga osoba chce usłyszeć. Nikt nie myśli o tym, by dotrzymać wypowiedzianego słowa. Dlaczego? „Nie czułem się zobowiązany, bo wymusiłaś”.

Powiedz tak raz, a każde Twoje słowo, każda, nawet najszczersza obietnica będzie jednym, wielkim kłamstwem. Takich rzeczy nie da się wybaczyć, a nawet jeśli się wybaczy, nawet jeśli zaakceptuje się niedoskonałość innej osoby - to w głębi pojawi się głosik, pełen wątpliwości i złośliwości. Głosik, który nigdy nie milknie. 

Brak zaufania, a raczej głosik bezpieczeństwa jest czymś dobrym, bo jest to coś, co chroni nas przed światem, przed ludźmi i przed skrzywdzeniem. Zapominamy o zdrowym rozsądku spotykając się z ludźmi poznanymi w sieci, zapominamy o ostrożności gdy w klubie podchodzi mężczyzna i stawia drinka, nie wiadomo jakiego i z czym. W obawie, że zranimy czyjeś uczucia, sami wystawiamy się na cios.

Nasz system obronny nigdy nie zawodzi i powinniśmy mu ufać, gdy umawiamy się z kimś pierwszy raz. Załóżmy, internetowa randka. To że rozmawialiśmy z kimś kilka godzin, przez kilka dni i wymieniliśmy setki wiadomości nie znaczy, że powinniśmy komuś ufać. Nagle się okazuje że miał dziewczynę, żonę, że jest chory, że jest niebezpieczny. To ostatnie jest najgorszą możliwością, ale dalej jest. Nie każdy człowiek poznany w internecie jest mordercą i gwałcicielem, ale każdy może nim być. Myślenie, że „on nie”, bo wymieniło się z nim kilka wiadomości, nie mając możliwości zweryfikowania czy to prawda jest naiwne. Bardzo naiwne. 

Należy do świata podchodzić ostrożnie, z dystansem, z dozą nieufności. Gdy ktoś oferuje nam marchewkę, przypatrzmy się czy za nią nie ma kija. Wiele razy słuchałam oburzonych mężczyzn: „postawiłem kilka drinków, coś mi się należy w podzięce”. Niestety, moje drogie Panie, w dużej mierze uprzejmość jest marchewką, za która mamy się odwdzięczyć. Kilka komplementów - randka i buzi; kilka drinków - lodzik w toalecie klubu. Nie wszyscy tacy są, ja wiem, a Ty właśnie złapałaś złotego cielca za rogi, bo on taki nie jest. Mhm, niech ci będzie, ale potem nie płacz, że zaliczył i zostawił.

Jestem roszczeniową kurewką? Całkiem możliwe, ale wolę być nią jak ofiarą. Bo do tego sprowadza się rola kobiety w podrywie - do ofiary, która nabiera się na słodkie słówka. Ale, mężczyźni to też ofiary, doskonale zdaje sobie sprawę. Łapanie bogacza na dziecko, naciąganie na prezenty, by porzucić gdy wycycka się do cna wymiona dojnej krowy. Kobiety w wykorzystywaniu i manipulowaniu nie ustępują mężczyznom, a jestem skłonna stwierdzić, że biją ich na łeb na szyję. Szkoda, że cierpią przy tym ludzie, niejednokrotnie dobrzy ludzie. 

Skupiam się przede wszystkim na kobietach, bo to one są mi bliższe. Nie ma się co dziwić, jestem kobietą i zostałam oszukana nie raz, nie dwa. Teraz nazywa się mnie kurewką, zimna suką. Touche, moi mili, bo nie zawsze taka byłam. Tak jak inne kobiety, mam uczucia. Teraz nader wszystko stawiam na zdrowy egoizm, na swoje dobro. Nie zrobię tego, czego się ode mnie oczekuje; nie powiem tego, co powinnam. Mam tego dość.

Życie i ludzie nauczyli mnie, że nic nie ma za darmo, nie w tej rzeczywistości. Ile razy sprzedawczyni w sklepie miała coś do zaoferowania, ale musiałaś coś kupić? Ile wejść na napotkania biznesowe należało opłacić? Nie mówię ani o łapówkarstwie. Chcesz coś załatwić? Zapłać. Chcesz zostać modelką? Wskocz do łóżka fotografowi. Chcesz awans? Wskakuj pod stół. Nic za darmo, nawet komplement, który - wydawałoby się - nic nie kosztuje.

Dlaczego nie mówimy innym, że im nie ufamy? Że nie dali nam wystarczających dowodów na to, że można na nich polegać? Boimy się dwóch rzeczy: w jakim świetle nas to postawi i jak poczuje się druga osoba?

W pierwszym przypadku wyjedziemy na paranoików. Po prostu - jakim prawem nie ufa? Przecież nie stworzył sytuacji, w których wiarygodność zostałaby podważona; przecież nie ma podstaw by wątpić, by nie wierzyć. W drugim przypadku pojawią się te same pytania, a przede wszystkim, gniew. Nie denerwuje nas gdy ktoś mówi nam, że nie ufa na tyle by zdradzić sekret? Jak się czujemy gdy ktoś z przejęciem zapyta „nie ufasz mi”? Czujemy się źle po obu stronach barykady, i to właśnie sprawia, że nie mamy odwagi powiedzieć „nie ufam ci”.

W moim życiu nie raz spotkałam się z tym niewygodnym pytaniem o zaufanie. Pytali mnie różni ludzie, głównie mężczyźni i to w chwilach, gdy nie chciałam o czymś powiedzieć, bo było to zbyt intymne lub wstydliwe; pytali mnie, a ja czułam się z tym źle. W większości przypadków tchórzyłam i mówiłam, że ufam. Kłamałam. Nie jestem z tego dumna i w ostatnim czasie zdobywam się na wewnętrzną odwagę, by jawnie mówić i pokazywać, że nie ufam.
Będąc jeszcze przy moim przypadku - pytanie o zaufanie nigdy nie padło z ust kobiety.

Co robię z tym wszystkim? Jak okazuje swój brak zaufania? Zaczynam bezczelnie pytać: czego chcesz? Czego oczekujesz? Co się za tym kryje? Za każdym komplementem, za każdym serdecznym zachowaniem może się coś kryć i wolę być paranoikiem, i nigdy więcej nie być ofiarą. Obserwuję, oceniam i odsuwam się, gdy czuje, że moje bezpieczeństwo jest zagrożone. Bo to właśnie one - bezpieczeństwo i spokój wewnętrzny - wystawione są na atak, w tym moja samoocena i pewność siebie.

Dlaczego ktoś nam nie ufa? Dlaczego my nie ufamy?
Odpowiedź jest stosunkowo prosta. Zostaliśmy zdradzeni, skrzywdzeni, upokorzeni, wykorzystani. Nasze zaufanie zostało zgwałcone przez inne osoby, i te „nowe” znajomości nie mogą mieć żalu, że w sercu nosimy żałobę po błogiej nieświadomości i naiwności. Jeśli masz wrażenie, że złapałaś byka za rogi - być może masz rację. Być może Twoje szczęście życiowe jest w zasięgu, a ja się mylę. Być może, to Twoje ryzyko. Tylko nie płacz później, że nie ostrzegałam.

Nie bądźmy naiwni i łatwowierni, w końcu to leży w naszym interesie. 

Zaufanie to śliski temat, ponieważ nie potrafimy powiedzieć „nie ufam”, a co więcej, denerwujemy się, gdy ktoś powie to nam. Czujemy się jak gorszy sort człowieka, a nie powinniśmy. O braku zaufania dowiemy się w dwóch przypadkach: kiedy je zawiedziemy, czyli nie mamy prawa czuć się z tym faktem źle, bo to my zawiedliśmy kogoś i nie mamy prawa obwiniać innych za swoje błędy. Drugim przypadkiem jest kiedy ktoś nas nie zna, dla kogoś jesteśmy nowymi znajomymi, a relacja trwa zbyt krótko, by stworzyć fundamenty trwałego zaufania.


Photo credit: aalfath via Foter.com / CC BY


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia