8 listopada 2017

Chyba powracam z zaświatów


Czy powinnam przepraszać za swoją nieudolność? I kogo przepraszać? Ojca, matkę, siostrę, braci, babkę? Może siebie?

Dzisiejszy świt był połączeniem mleka ze słoneczną poświatą, jednak wszystko się zepsuło,
nawet nie wiem kiedy.

Piszę na raty, bo mam problemy z weną większe niż zazwyczaj.

Mam dużo problemów, błahych, ale jak ktoś rzekł liczebność wygrywa.
Zła praca, niezbyt fajna liczba na koncie, a jeszcze wydatki, bo okres grzewczy.
Co z karierą zawodową? Jak poradzić sobie z rodzicami i rodzeństwem?

To prozaiczne pytania i batalie, jednak czuje się wykończona.

W sumie idzie zima. Zimowanie. Odwieczny cykl zamarzania, by odnowić się na wiosnę.
Coraz ciemniej  i przybywa chłód. 

Tak sobie myślę, czy to wina mojego charakteru, a może wychowania?
Opłakiwanie i złość na porażki. Zapamiętywanie bolesnych wspomnień, co  efekcie prowadzi do jedne konkluzji, że życie jest nic nie warte. 

Rozwiązanie tej patowej sytuacji jest jasne, jednak minimalna ciekawość świata mnie tu jeszcze trzyma. Chociaż mimo wszystko żałuje, że nie gryzę od kilku lat ziemi. 

Nie odnajduje zrozumienia, szczególnie wśród najbliższych. Muszę się męczyć sama ze sobą. Z własną autodestrukcją.

Co mam począć? Nie wiem.

I tak na początek was pozostawię.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia