30 kwietnia 2018

Zmęczenie materiału?



Post o niczym, ponieważ muszę napisać chociaż raz na miesiąc co nie?
Dziś ostatni kwiecień, dziwny kwiecień 2018. Skok z lodowatego marca na ciepły typowo wiosenny kwiecień, mało deszczu, ale dosyć łyso. Jakby krzaki i drzewa nie ogarnęły, że nadszedł ich czas rozkwitu. Ptaki za to szybko zorientowały się w sytuacji ćwierkając. Końcówka to lato, srogie upalne lato, którego najbardziej nienawidzę, gdyż spowalnia ruchy, odbiera energie i grzeje w parującą już czachę.

Co w pracy? Bez zmian, jest okej. Siedzę krótko, ale przez to się nie wypalam chociaż nie chce tam zostać, bo słaba stawka. Jak wszędzie. Myślę o Niemczech jako opieka do osób starszych, a potem powrót na studia i może Austria? Opera i te sprawy, chodź ciut cieplejszy klimat. No i góry. Morza mi nie żal. A czy Polski mi żal? Tak, bo nic na nas tu nie czeka, no chyba, że wyższy vat, zwierzaki polityczne i ogólny rozpierdol w kraju i jak zwykle - kradną. Można dostać depresji w tym kraju.  Kurde, a przecież tylko żyję i już mnie boli?

Zżeram się od środka, co raz bardziej zmęczona, ale chyba spokojniejsza. Nie zirytowana, tylko ironiczna i sarkastyczna, bo i inaczej się nie da, rzeczywistość obróci mnie w pył. Taki gwiezdny i każdą drobinka bezie się różnić, bo w swojej jednolitości jesteśmy cholernie z różnicowanie, niby nic, a coś.

Uwięzieni w niepoznanym świecie, by być pionierem i odkrywać nieznane elementy duszy. Płynnie przejść w zatracenie w tym nieznanej strefie życia, która jest mi tak potrzebna. Jak tlen. Jak sens życia.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia